niedziela, 30 czerwca 2013

Sypialniania walka hormonów z rozumem...

 ... wynik meczu 1:0 dla tych pierwszych


 Zakończyliśmy remont w sypialni.
Niestety efekty nie są takie jak miały być, a wszytko przez te ciążowe hormony ... Ale od początku.
W planach miało być "odświeżenie", a więc nie chcieliśmy przemalowywać pokoju, tylko nałożyć kolejną warstwę takiej samej farby. Dzięki takiemu rozwiązaniu mieliśmy zaoszczędzić czas i energię na pośrednim malowaniu białą farbą... Miało być prosto, szybko i przyjemnie-  wyszło zuuuuupełnie inaczej ...

Taki kolor był wcześniej

Po ostatnim malowaniu nie została nam już niestety żadna pełna puszka, trzeba było więc jechać do sklepu i ją kupić. Pech chciał, że producent w między czasie zmienił nazwy swoich odcieni...  Stojąc więc w markecie i wpatrując się w paletę kolorów - zachodziliśmy w głowę, który to był kolor. Sympatyczny sprzedawca chcąc nam pomóc, przyniósł poprzedni wzornik z nieobowiązującymi już nazwami. I się zaczęło...
Lilia? Chmurka? Ocean? W głowie zaświtała mi nazwa zawierająca słowo "chmurka". To było chyba coś z chmurką...
Marcin delikatnie sugerował, że chyba jednak nie, ale jakoś go nie posłuchałam... Już po otwarciu puszki z farbą coś mi nie pasowało... Okazało się, że wybrałam kolor ciemniejszy od poprzedniego. Płakać mi się chciało. Jak to możliwe? Dlaczego? Co teraz?


 Kolor, który wylądował w naszym pokoju to Głębia Oceanu - Dulux (aktualna nazwa). Jest zdecydowanie bardziej nasycony od poprzedniego i może na małym kawałku przestrzeni wyglądałby całkiem nieźle, zwłaszcza w pokoju dziecięcym, ale w mojej sypialni na wszystkich ścianach - wygląda zbyt intensywnie. Aż mnie razi. Niestety Marcin nie dał się ubłagać, aby "szybciutko, tak z rozpędu" go zmienić ...
O ile malowanie z jasnego koloru na ciemny jest proste, o tyle przejście z koloru ciemniejszego na jaśniejszy wiąże się z tym, czego chcieliśmy uniknąć, pośredniego malowania białą farbą....




 Cóż wygląda na to, że przez jakiś czas będę musiała patrzeć na ten "ocean"...



Kończąc trochę bardziej pozytywnie ... Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ... 
Za jakiś czas będę miała powód do kolejnego remontu ... :)





czwartek, 27 czerwca 2013

DIY - prosty sposób na koszyczek z wyściółką

Kochani,

dzisiaj ponownie odważę się zaproponować Wam bardzo prosty sposób na własnoręczne przerobienie domowych rupieci ... Tym razem jednak bez użycia pędzla:)
Pomysł nasunął się kiedy szukałam miejsca na podstawowe kosmetyki dziecięce. Wiedziałam już gdzie je postawię, pytanie tylko brzmiało w czym powinnam je umieścić, aby zachować jakiś ład i wygodę w codziennym ich używaniu. Wygrzebałam pleciony koszyk, który tułał się gdzieś na regałach i kombinowałam dalej ...
Robiąc porządki natknęłam się również na materiał w bardzo delikatny dziecięcy, uroczy wzorek. Do teraz nie mam pojęcia skąd się u mnie wziął, ale nie ma to w sumie większego znaczenia. Grunt, że miałam już koszyk i materiał...
Zdradzę Wam również, że mam w domu dwa pudełka z tasiemkami, wstążkami, kokardkami ... właściwie wszystkim, co może się przydać przy pakowaniu prezentów. I właśnie tam znalazłam błękitną wstążkę, którą postanowiłam dołączyć do zestawu.


Mimo całego sentymentu i uwielbienia dla plecionych koszyków, zauważyłam u nich jedną wadę: trudność w czyszczeniu. Właśnie dlatego bardzo lubię wszelkiego rodzaju wyściółki, które chronią spód koszyka przed zabrudzeniami, a same są łatwe do zdjęcia i wyprania. Nie mam jednak zdolności krawieckich. Ba, nie mam nawet maszyny, na której mogłabym je szlifować, dlatego właśnie postanowiłam pokombinować...





Po zawiązaniu supełko- kokardki, przełożyłam tasiemkę, aby całość nabrała ładniejszego wyglądu.


A oto efekty moich poczynań:




Całość czeka już tylko na przyjście synka :)
Jak zwykle mam nadzieję, że komuś przyda się powyższa instrukcja i dzięki niej powstaną w Waszych domach koszyczki z wyściółkami :) Koniecznie dajcie znać co o tym myślicie.

Pozdrawiam




poniedziałek, 24 czerwca 2013

Już niedługo, za dni parę, będę miała taras swój i ...

 Zaczęliśmy robić taras! 
W końcu... lato tuż tuż, a my mamy dopiero konstrukcję, ale na początek dobre i to :) 
Misiek zabrał się jednak ostro do pracy i mimo panujących upałów, dzielnie walczy ze szlifierką, wkrętarką i innymi cudnymi maszynami. A wszystko po to, abyśmy mogli letnie wieczory spędzać wygodnie, niezależnie od pogody.






 Dodatkowy pracownik, który nadzorował prace ...

 Prace zaczęliśmy kiedy pogada była jeszcze raczej wiosenna i o wiele bardziej sprzyjała takim wyczynom.
Później jednak zrobiło się bardzo ciepło ...

 Na ochłodę była więc woda z plastrem cytryny i kostkami lodu z miętą :)


Ciąg dalszy nastąpi już niebawem .... :)


czwartek, 20 czerwca 2013

Jak zrobić domowe masło?

Dzisiejszy post jest trochę bardziej kulinarny. Wiem, że upały nie sprzyjają gotowaniu, ale domowe czosnkowe masełko do wieczornego grilla jest idealne :) Mam więc nadzieję, że znajdą się osoby, które skuszą się na jego wypróbowanie
Jak zrobić domowe masło? Okazuje się, że bardzo łatwo :)


Potrzebujemy prawdziwej śmietany 30%. Co ważne nie powinna posiadać żadnych dodatków, ulepszaczy itd. a znalezienie takiej śmietany ( jak się okazuje) wcale już nie jest takie proste... (podpowiadam, że w Dino znaleźć można śmietanę w woreczku, a w Tesco - w kubełku, obydwie się nadają, koszt jest porównywalny ze sklepowym masłem)
Kiedy już to nam się uda, wlewamy ją do naczynia : miski lub kamionki i odstawiamy w ciepłe miejsce, aby trochę się skwasiła, trwa to ok. 2 dni (przy panujących upałach wystarczy jeden dzień)


Uruchamiamy mikser i .... działamy.
 Pierwsze efekty to po prostu śmietana ...

 bita śmietana :)
... która po kilku minutach robi się coraz bardziej gęsta ....
 aż w końcu zaczyna wydzielać się z niej masło.


Pozostały płyn to przepyszna maślanka. Mimo, iż nie przepadam za tworami mlecznymi, na myśl o tej maślance ślinka cieknie...
Aby jednak masełko nie zepsuło się zbyt szybko, musimy dokładnie je opłukać z maślanki...
 Do tego celu używamy zimnej, bardzo zimnej wody.

Teraz wystarczy je już tylko uformować w maselniczce i wstawić do lodówki. 
 Na tym etapie masło możemy wymieszać z różnymi dodatkami tj. zioła, czosnek, sól.
Ja zazwyczaj robię podwójną porcję, jedna ląduje w lodówce, druga w zamrażalce zamknięta w pojemniczku.

A potem to już tylko można jeść, jeść, jeść .... :)


wtorek, 18 czerwca 2013

Pędzel ... i nie ma mocnych

Dzisiejszy post będzie bardzo ... hmmm, malowany. 
Po ostatnim moim wyczynie- malowaniu ramek, o których pisałam tutaj , a które sądząc po komentarzach uznaliście za warte grzechu ( z czego bardzo się cieszę i dziękuję), postanowiłam zrobić swoiste podsumowanie swojej działalności malowniczej :)
Post będzie skierowany do osób, które chciałyby spróbować, ale mimo wszystko mają pewne obawy przed samodzielnym przerabianiem różnych rzeczy.
Zapewniam, że to nic trudno. Oczywiście istnieje ryzyko niepowodzenia. Może się okazać, że kolor wyszedł nie taki, że pojawiły się zacieki, że jeszcze coś poszło źle... Na początku może się to zdarzać nawet często... chociaż nie musi. Nic jednak nie zastąpi tej satysfakcji, kiedy patrzysz na koszyk, krzesło, fotel ... , które samodzielnie odnowiłaś, przeobraziłaś, zupełnie zmieniłaś.
I właśnie dlatego przedstawiam zdjęcia przedmiotów, które padły moją ofiarą:)
Niestety przy wielu z nich  majstrowałam jeszcze zanim założyłam tego bloga, w związku z czym nie mam większości zdjęć sprzed metamorfozy. Mam jednak nadzieję, że uwierzycie mi na słowo :)



Na początek kartony, które zakupiłam z myślą o przechowywaniu niemowlęcych rzeczy. Upolowałam je w Pepco, jedyną ich wadą były mało estetyczne czarne wykończenia ... Teraz są już białe :) 


Taboret zakupiony został na samym początku budowy jako jedno z pierwszych krzeseł :) niestety naturalny kolor wikliny średnio pasował do wystroju, więc został przemalowany. Nie inaczej było z szafkami nocnymi, które "koniecznie musiały być drewniane" ...

Szafka nocna zakupiona na Allegro u użytkownika drew-net. Prosiłam o wersję bez otworów na gałki, ponieważ planuję zamontować do niej inne uchwyty. Pan bez oporu się zgodził, dlatego z czystym sumieniem mogę polecić tego Allegrowicza :)



... a które miały pasować do komody, którą swoją drogą też przemalowałam, aby przełamać biel i błękit dominujące w sypialni.


Postanowiliśmy, że przez pierwsze miesiące synek będzie spał z nami. A przynajmniej w naszym pokoju...


Pozostając jeszcze w sypialni ... największym wyzwaniem był ikeowski fotel wiklinowy. Pod wpływem jakiejś aranżacji wypatrzonej w jednej z gazet wnętrzarskich, uparłam się, aby był granatowy ... Niestety nie udało mi się znaleźć ładnej granatowej farby, która utrzymałaby się na wiklinie. Musiałam więc improwizować :) Kupiłam farby w kolorze niebieskim i czarnym, po czym delikatnie, stopniowo je mieszałam, aby uzyskać odpowiedni odcień granatu. Niestety na zdjęciu nie wygląda tak fajnie jak w rzeczywistości :(


Ostatni  (jak na razie) mebel z tym pokoju, przy którym majstrowałam to sosnowy regał, który jednak docelowo wyląduje w pralni (którą pokazywałam Wam tutaj), a w sypialni zastąpi go również biały regał, ale z drzwiczkami, abym mogła w nim przechowywać pościel i inne tkaniny. W otwartym niestety za bardzo się kurzy. Na razie stoją w nim książki i drobiazgi, na które nie znalazłam innego miejsca.




Długo mogłabym wymieniać przedmioty, które przemalowałam. Nie ukrywam, że mam przy tym sporo radości. W pewnym momencie zastanawiałam się nawet czy to już nie jakaś choroba ...
Z zapartym tchem bejcowałam wszystkie drzwi w domu (kupiliśmy surowe drewniane, ku mojemu ogromnemu szczęściu). Spod pędzla wyszedł również kosz na brudną bieliznę (Ikea)


Gazetnik ...

Szafka była już biała, miała jednak czarne uchwyty ...


Ostatnio zabrałam się nawet za deskę do prasowania, która przez kontakt z parą buchającą z żelazka, domagała się już renowacji :) To jednak nie koniec moich poczynań. Co prawda chwilowo ciąża przystopowała moje zapędy (głównie ze względu na ostry zapach farby), ale w kolejce do malowania czekają: wysłużona już drabina, stare leżaki (o których pisałam tutaj), cały pokój dziecięcy i oczywiście taras. Jestem więc spokojna, bo będę miała co robić :)

Czy Wy również macie taką manię malowania ?

Jeśli nie, to jeszcze nic straconego :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...