Tatuś został z synkiem, a ja wyruszyłam na zakupowe szaleństwo do pobliskiej szkółki. Polowałam oczywiście na dynie, a że przy okazji dokupiłam kilka wrzosów, to już inna historia :)
W każdym razie udało mi się dostać kilka ładnych sztuk i gdzieś pomiędzy karmieniem, przewijaniem, lulaniem i usypianiem, zdołałam je oporządzić:) Nie wszystkie niestety, chociaż myślę, że te trzy w zupełności wystarczyły. Ale od początku:
Przepraszam również za jakość zdjęć, ale musiałam je trochę rozjaśnić, żeby cokolwiek można było na nich zobaczyć. No i przez to straciły na jakości. Mam jednak nadzieję, że moje błyskawiczne maltretowanie dyni komuś się spodobało :)
Pozdrawiam cieplutko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz