poniedziałek, 30 września 2013

Pierwsze tygodnie macierzyństwa

Pierwsze tygodnie macierzyństwa za mną. Muszę przyznać, że było cudownie. Chociaż nie obyło się też bez łez...


Nie wiem czy to hormony, czy feromony, czy oksytocyna czy adrenalina, ale bycie mamą to wielka frajda. Można godzinami patrzeć na swoje dziecko, podziwiać je, wąchać i całować. Mimo zmęczenia, nadal ma się ochotę przenosić góry. To zupełnie inaczej niż moje dotychczasowe wyobrażenia o tym stanie.
Zawsze wydawało mi się, że opieka nad noworodkiem wyczerpuje, ogranicza  i po prostu
"trzeba to przejść". Oczywiście w pewnym stopniu też tak jest. Pobudka co trzy godziny, czasem częściej (bez nocnej przerwy), przewijanie, karmienie... Mnóstwo rzeczy do zrobienia. Wszystkie na już.
 Ale to nic w porównaniu z przyjemnością jaką się odczuwa patrząc na swoje dziecko. A kiedy pojawia się pierwszy uśmiech... bezcenne :)
Jak każde życiowe doświadczenie, również i to niesie za sobą chwile szczęścia, ale i smutku. 
Robiąc szybkie podsumowanie- najgorszy moment mojego krótkiego jak na razie macierzyństwa, to konieczność zostawienia dziecka (tzn. mojego kochanego synusia) na dwa dni w szpitalu z powodu żółtaczki. Łzy lały się strumieniami mimo, że  leżąc pod lampami, w kolorowej pieluszce i okularkach przeciwsłonecznych wyglądał jakby spędzał wakacje na Hawajach lub przynajmniej opalał się w solarium. Nie było to jednak dla mnie zbyt dużym pocieszeniem. Mam więc nadzieję, że już nigdy więcej nie będę musiała powtarzać tego doświadczenia. 
Innym momentem, który wspominam raczej średnio pozytywnie, a jego skutki odczuwam do teraz, to decyzja o przestaniu (poddaniu się?) karmienia piersią. Mimo wielu prób, mój syn wybrał butelkę. I właśnie wtedy rozpoczęła się trudna walka o mleko. Nawały pokarmu przeplatały się z kryzysami laktacyjnymi, ogarnięcie tych wszystkich butelek, smoczków i wszystkich urządzeń, które za sobą niosą, oraz zmęczenie ciągłym pilnowaniem czasu, żeby odciągnąć pokarm, żeby po nakarmieniu dziecka poświęcić kolejną godzinę, zamiast się wyspać. Przede wszystkim jednak, najgorszy jest każdorazowy wybór- spędzić czas z dzieckiem czy odciągnąć mleko? Na początku: masakra. Teraz to już po prostu podwójna robota: karmienie i odciąganie kolejnej porcji.... cóż człowiek podobno do wszystkiego może się przyzwyczaić, ale początki są trudne.
I kiedy przyszedł kryzys; kiedy wyczerpanie sięgnęło szczytu; kiedy już nie miałam siły, kiedy myślałam, że nie dam rady- właśnie wtedy mój syn się do mnie uśmiechnął. I wiecie co? Daję radę :)
Bo zdecydowanie więcej jest cudownych chwil. Jeśli miałabym wybierać te najwspanialsze to pierwsze "Agłuuuuu", które zaskoczyło i zachwyciło jednocześnie. A liderem jest oczywiście pierwszy świadomy, skierowany do mnie i tylko do mnie, uśmiech. 
Szeroki, szczery i tyko mój :)
Wczoraj natomiast moje dziecko po raz pierwszy chwyciło grzechotkę. Jeszcze nieporadnie i raczej nieświadomie, ale i tak jestem z niego dumna :) 

A wszystkim młodym mamom, które zastanawiają się czy karmić swoim mlekiem, podpowiadam, że warto. (łatwiej oczywiście piersią, ale jeśli się nie uda, to chociaż na około- jak ja). Powód?
Mamy właśnie za sobą pierwsze jesienne przeziębienie. Mój organizm produkował przeciwciała, które potem wraz z mlekiem podawałam Małemu. Dzięki temu skończyło się na katarze i kilku kichnięciach :) To zdecydowanie lepsze niż lekarz, szpital i antybiotyk...
Mimo, że daleko mi do tej całej nagonki na temat karmienia naturalnego, która zapewne nie jedną młodą matkę wpędziła w poczucie winy i zawahała jej poczuciem wartości, to jednak zachęcam. Żeby chociaż spróbować :)

Jeżeli kogoś interesuje ten temat to rozpoczynam nową serię: Gadżety Malucha, w których podzielę się opinią o niektórych "dziecięcych niezbędnikach". Już niedługo pierwszy post:) Zapraszam.



piątek, 20 września 2013

Łazienka w stylu Country

Większość z Was zapewne jest już po urlopie, ale mam nadzieję, że post ten i tak sprawi Wam przyjemność. Zapraszam na słoneczną i pachnącą latem wieś, gdzie zwykła łazienka zamienia się w słodkie, przytulne i jakże kobiece spa...
 
Country Style ma swój niepowtarzalny urok. Kwiatki, paski, kropki.. wszystko idealnie ze sobą połączone. Bogactwo barw i wzorów to miód na moje serce :D
Przedstawiam Wam cudne aranżacje łazienek w sielskich klimatach. Zapraszam...







Źródło:  housetohome

Źródło: countryliving


Źródło: styleathome



Mam nadzieję, że ta podróż po letnich i bardzo wakacyjnych aranżacjach sprawiła, że naładowaliście akumulatorki na nadchodzącą jesień... :)

wtorek, 17 września 2013

Trochę słońca ...

Trochę słońca dla tych, którzy (tak jak ja) nie są jeszcze gotowi na nadejście jesieni :)

Źródło: e-feminin

Hawaje- jeszcze nie byłam, ale po obejrzeniu tych zdjęć mam zamiar je dopisać do listy z innymi miejscami, które chce odwiedzić. Być może będzie to początkiem nowego cyklu na moim blogu? Zobaczymy.

Źródło: uptake

Źródło: 1mobile

Zbliża się koniec lata i takie zmarźluchy jak ja zapewne chętnie odleciałyby razem z bocianami do jakiegoś ciepłego zakątka...
Źródło: 1mobile

Źródło: hercampus

Źródło: destination360



Ach! Od razu lepiej :)


piątek, 13 września 2013

DIY - osłonki na dziecięce butelki

I znowu wykombinowałam.... Ale od początku. 
Mój syn stwierdził, że moje piersi mu nie odpowiadają. Nie wnikając w szczegóły (których właściwie i tak nie poznałam) wybrał butelkę. Ja posłusznie się na to zgodziłam. Chociaż zawsze uważałam swój biust za raczej normalny, nie dyskutowałam zbyt długo. Wiadomo - dziecko głodne jest już,  teraz, natychmiast, więc rozmowa zbytnio nam się nie kleiła :)
Mając jednak sporo mleka postanowiłam zaprzyjaźnić się z laktatorem. Dla nie wtajemniczonych- w dużym uproszczeniu- urządzenie, które odsysa z matki mleko, aby można je było podać dziecku w butelce:)
Cel: wykarmić swoje dziecko, bez pomocy mleka modyfikowanego - w naszym domowym slangu : bez McDonalda :)
I tak od niecałego miesiąca walczę i ... na razie daję radę :)


W każdym razie, gdzieś między zmywaniem, przelewaniem, mrożeniem a karmieniem, wpadło mi do głowy, że pokarm w butelce wystawiony jest na działanie światła. A co ze składnikami w nim zawartymi, wrażliwymi na światło? Np. witaminą C ? 
Postanowiłam więc działać... No i wykombinowałam. Osłonki na butelki :)



Kolejny raz wykorzystałam czarne rajstopy, ale może to być dowolny materiał. Jedyny warunek- musi mieć ciemny kolor, bo inaczej raczej nie ochroni pokarmu przed działaniem światła.
Oczami wyobraźni widziałam granatowe, oliwkowe lub w paseczki materiały z wyhaftowanymi lub przyszytymi dziecięcymi aplikacjami... Niestety z powodu braku środków i czasu, posłużyłam się tym co miałam pod ręką.  I o to co mi wyszło:






 W ten o to sposób butelki mogą stać i czekać na "małego głodka", a pokarm w nich schowany jest bezpieczny... Przynajmniej tak mi się wydaje :)

Pozdrawiam cieplutko



środa, 4 września 2013

Biało czarne łazienki

Ostatnio było o  biało czarnych zabawkach dla dzieci... Stylizacje łazienek  w takich kontrastowych połączeniach zyskują również na popularności. Zapraszam więc do obejrzenia kilku propozycji...

Źródło: housetohome



Źródło: homedesignjobs

Źródło: masaruru

Czasami wystarczy niewielki element, aby z białej łazienki zrobić "coś ciekawszego"...


Źródło: modernqualityhomes

Niektóre propozycje natomiast onieśmielają wręcz wzornictwem i odważnym łączeniem. Mimo, że doceniam taką awangardę i lubię podziwiać ją na zdjęciach, to chyba jednak sama nie zdecydowałabym się na takie rozwiązania...



 Źródło:  adetailedhouse

Inne z kolei zachowują umiar i spokój, mimo łączenia dwóch tak kontrastowych kolorów i to właśnie te zdecydowanie bardziej do mnie przemawiają :)

Źródło: blamze


Źródło: domowladni


A Wam, które zestawienie podoba się najbardziej? 
Dominacja bieli czy czerni?


niedziela, 1 września 2013

Karuzelka działa :)

Dzisiaj tylko króciutka informacja dla tych, którzy czytali o (lekko zmodyfikowanej) karuzelce dla mojego synka. Dla tych, którzy są zainteresowani tym tematem odsyłam tutaj.

 
A więc muszę przyznać, że karuzelka działa. Młody ma dopiero miesiąc i jak na razie nie zatrzymuje wzroku na żadnej zabawce, poza właśnie czarno-białymi elementami karuzeli. Sprawdza się to szczególnie podczas przewijania. On (zwabiony muzyką) odchyla lekko głowę i wpatruje się w kołyszące się pluszaki, a ja w tym czasie robię co konieczne :)

 
Źródło: merlin

Idąc więc tym torem wyszukałam grzechotki, które równie mocno powinny zainteresować każdego malucha. Nie miałam jeszcze okazji widzieć ich na żywo, więc nie wiem jaki wydają dźwięk, ale kryterium wizualne spełniają w 100%.

 Źródło: merlin

Panda i zebra firmy Lamaze to jak na razie jedne z nielicznych zabawek, w takich kolorach. Mam nadzieję, że zdadzą egzamin tak jak moja karuzelka :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...