środa, 31 lipca 2013

A jednak się rozmyślił... - aktualizacja ciążowa i magiczne dwie godziny

Mija właśnie 39 tydzień ciąży. Biorąc pod uwagę, że miałam rodzić w 36, mogę mówić o pewnym małym poślizgu... Z czego oczywiście bardzo się cieszę, bo wizja wcześniaka leżącego w inkubatorze trochę mnie jednak przeraziła. A ja wymarzyłam to sobie inaczej... Ale o tym za chwilę.



Alarm wszczęty w 36 tygodniu, nakaz leżenia i wizja wcześniejszego porodu, na który zupełnie nie byłam przygotowana, zwłaszcza psychicznie, wymusiły na nas szybkie działanie. W błyskawicznym tempie zorganizowaliśmy całą wyprawkę, znaleźliśmy położną środowiskową, przygotowaliśmy jedzenie na "czas po porodzie"...
Teraz w sypialni stoi pościelone już łóżeczko, w dużym pokoju na pierwszy spacer czeka wózek, a lodówka pęka od zawekowanych słoików z rozmaitymi zupkami dla karmiącej... 
Mały się jednak najwyraźniej rozmyślił :)
Z pędu przygotowań, z tej ekscytacji i podekscytowania, wpadliśmy więc w czas oczekiwania.  Bardzo spokojnego, ale już jednak dłużącego się wyczekiwania. Rodzina postawiona na nogi, bezlitośnie dopytuje i podpatruje czy to już. A na torbie do szpitala zaczął powoli osiadać kurz... Nawet Kate już urodziła...

Ja jednak staram się delektować każdą chwilą, która nam została w postaci: dwa w jednym. Każdy kopniak raduje mnie jak żaden inny. Może dlatego, że już niedługo będzie mi ich brakowało? A może dlatego, że teraz są wyraźne jak nigdy wcześniej? Nie wiem. 
Z całą pewnością jednak natura dobrze to wymyśliła : ten dziewiąty miesiąc to czas na to, aby zdążyć zatęsknić, aby wyczekiwać i delektować się obecnymi i nadchodzącymi chwilami. A jakie będą te najbliższe i najważniejsze chwile? Tego nie wiem. Wiem jednak jakie bym chciała, żeby były...
O akcji Rodzić po ludzku i nowych standardach opieki okołoporodowej słyszała już zapewne większość, a zwłaszcza te osoby, które w jakikolwiek sposób interesowały się tym tematem. Zamiast leżenia plackiem- możliwość swobodnego poruszania się, zamiast kabli i monitorów- wanna i piłka, a zamiast wrednej "piguły"- uśmiechnięta i życzliwa położna. Wiadomo... kto by tak nie chciał.
Jest jednak jeszcze jeden element, który mi się wymarzył, a mianowicie dwugodzinny kontakt "skóra do skóry". Dwugodzinny, bo według badań, najbardziej optymalny. Na ten temat natknęłam się przy okazji internetowych poszukiwań jakiegoś innego, zapewne równie ważnego tematu, na tej stronce.

Źródło: YouTube

U siebie przytaczam jeden z dwóch jakże kontrastowych filmików. Jeżeli jednak ktoś chciałby zobaczyć różnicę między tym co zazwyczaj jest, a tym co może być, odsyłam na podaną wyżej stronę.
Ja ten film oglądałam już dziesiątki razy, a mimo to za każdym razem wzrusza mnie tak samo (ten drugi widziałam tylko raz i nie mam zamiaru tego powtarzać)
 Możliwość pozostawienia noworodka wraz z mamą w czułych objęciach, podarowanie tych dwóch godzin, uspokaja i dziecko i mamę. Oglądając powyższy film, odnoszę wrażenie, że daje im się coś bezcennego. I ja też to chcę.
Mimo krzywych spojrzeń najbliższego otoczenia, zrezygnowałam więc z płatnej położnej, umówionego lekarza i najbardziej popularnego specjalistycznego szpitala w mieście, na rzecz małego kameralnego oddziału położniczego, na którym  nie można "kupić" położnej, za to wszystkie starają się tak samo o każdą pacjentkę. Co najważniejsze jednak, każda sala ma wannę, miejsce dla taty i jeśli tylko względy medyczne pozwalają, możliwość pozostawienia rodziców wraz z nowo narodzonym dzieckiem, w przytulnym półmroku, przez te magiczne dwie godziny.
Tyle w teorii.
A jak to wygląda w praktyce dopiero się okaże. Tak sobie jednak myślę, że synek wiedział co robi, czekając jeszcze trochę z nadejściem na ten świat. Dzięki temu nasze szanse na te pierwsze wspólne magiczne dwie godziny rosną. I ja już nie mogę się ich doczekać. Mam nadzieję, że on również....


poniedziałek, 29 lipca 2013

Nursery czyli pomysł na pokój niemowlęcy

Dzisiaj kolejny raz wracam do pokoi dziecięcych. Mimo, że nasz Maluch spędzi pierwsze miesiące w naszej sypialni, nie mogę się powstrzymać przed podpatrywaniem różnych aranżacji...
Nursery to nic innego jak starannie zaplanowany i zaprojektowany pokój dla niemowlaka. Temat jest tak obszerny i zarazem wdzięczny, mam nadzieję, że wybaczycie mi ilość zdjęć, ale na prawdę trudno zdecydować, które z aranżacji wybrać. Wszystkie są śliczne.  

Źródło: ideasbabyroom







 Zwróciliście uwagę na ten oryginalny fotel powyżej? Moją uwagę przykuł również delikatny, pastelowy dywanik i zdobiona pufa.


Kubuś Puchatek też jest słodki...


 
Bardzo podoba mi się opcja podłużnej listwy, na której można powiesić ozdoby i ubranka. Na tle białej boazerii prezentuje się uroczo.





Źródło: emmamcgrene

Źródło: nameberry

 W poniższej aranżacji chyba najbardziej podoba mi ten mały berbeć ze ślicznym wózkiem :)


Źródło: trendzona
 
Nie zaskoczę chyba nikogo jeśli wskażę powyższe zdjęcie jako mojego faworyta... Ci z Was, którzy mnie czytają wiedzą, że jest to mój ulubiony zestaw kolorystyczny, chociaż dla swojego dziecka planuję pokój w odcieniach zieleni, o czym pisałam tutaj. Po raz kolejny jednak moją uwagę przykuwa dywan. Jest cudny i do zielonych ścian również by pasował :)


Źródło: hendrywedding09







                        A Waszym zdaniem który z powyższych pomysłów jest najciekawszy?
 I  czy w ogóle można je przenieść na polskie realia?



czwartek, 25 lipca 2013

Przystąpiłam do klubu, choć wyjątkowa nie jestem...

Postanowiłam przyłączyć się do Klubu Kobiet Wyjątkowych, chociaż taką się nie czuję.
Popieram jednak ideę, manifest przeciwko byciu idealną... Bo taką też nie jestem :)



I może niekoniecznie chcę wyglądać jak pani na zdjęciu, to jednak chcę być Normalna. 
A o tą swoją normalność trochę się boję... 
Niedługo będę mamą- to kolejna rola życiową, z którą będę musiała sobie poradzić. Kolejna, bo przecież kilka już mam...
Czy dam radę? Czy będę normalna? Czy może jednak wpadnę w pułapkę bycia idealną? 
Idealną partnerką, idealną matką, idealnym pracownikiem? 
Zmysłową kobietą, wierną przyjaciółką,  zawsze uśmiechniętą, gotową do pomocy, pachnącą, ogarniętą falą namiętności, z uśmiechem na twarzy gotującą obiad...

A co z leniuchowaniem na kanapie? Co z moim ulubionym domowym dresikiem...?
Oj, boję się.
I właśnie dlatego przyłączam się do Klubu.
Żeby pamiętać, że wcale nie muszę być idealna.




wtorek, 23 lipca 2013

DIY Owocowe kostki lodu - aktualizacja

Niektórzy może pamiętają sposób na truskawkowe kostki lodu, o których pisałam tutaj, a które idealnie sprawdzają się w szklance wody lub drinku :)
Truskawek już nie mam, ale pojawiły się inne owoce tj. maliny czy porzeczki ...

Pierwsze dwie silikonowe formy są z Ikea. Ostatnia dostępna jest w Tesco.










 Wystarczy ułożyć owoce, zalać wodą i zamrozić.
A resztę można zjeść :)


sobota, 20 lipca 2013

DIY - Podwójne życie dziecięcej karuzeli nad łóżeczko

Zauważyłam, że zdecydowana większość (jeśli nie wszystkie) moje Diy kręcą się w temacie dziecięcym... Hmmm, tym razem nie będzie inaczej :) Być może z czasem mi to przejdzie, teraz jednak wszelkie kombinacje motywowane są nadejściem Małego.

Wiedzieliście, że noworodki widzą tylko z odległości ok. 30cm? Mało tego, obraz jest nieostry, kolory zamazane, o kształtach nie ma co w ogóle mówić... Podobno najłatwiej takim małym dzieciom dostrzegać kontrastowe ( czytaj: czarno- białe) obszary. Mimo, że w sklepach wybór artykułów dziecięcych jest ogromny, to zabawek w podstawowych dwóch kolorach ze świecą szukać.


 Tak się złożyło, że moja karuzelka nad łóżeczko składa się z beżowo-pomarańczowych misiaków, a więc również odbiega od tego, co Maluchowi mogłoby urozmaicać widoki przez te pierwsze tygodnie życia. 
Dostałam jednak pluszowe elementy zepsutej karuzelki koleżanki. Zajączki, choć urocze, były jeszcze bledsze niż moje misie. Nie pasowały również kolorystycznie, abym mogła je ze sobą wymieszać.






 Postanowiłam je więc przerobić...
Wyszukałam czarne rajstopy, których już nie planowałam nosić, a w internetowej pasmanterii zakupiłam czarną tasiemkę. Owinęłam nimi blade, pastelowe fragmenty pluszaków.







 Otrzymałam czarno-białą karuzelę nad łóżeczko, którą (kiedy dziecko podrośnie) mogę odwinąć i przywrócić do oryginalnych kolorów.
Karuzela gotowa jest już od kilku dni, czekałam jednak na nadejście łóżeczka, aby móc zobaczyć jaki będzie efekt całościowy. O to on :





 Zdaję sobie sprawę, że kolor czarny odbiega od ogólnie przyjętych kolorów przeznaczonych dla noworodków i tym samym karuzelka może nie zachwycać swoim wyglądem.
Na urocze pastelowe zabawki przyjdzie jeszcze pora. Tymczasem jednak zabawka ma stymulować wzrok Maluszka i tylko to się liczy :)

A Wy co o tym myślicie?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...