sobota, 29 września 2012

Błękit w łazience


Błękit to zdecydowanie mój ulubiony kolor. Mimo, iż łazienkę urządziłam w odcieniach zieleni, mam wielki sentyment do niebieskich łazienek. Mam też cichą nadzieję, że druga łazienka, która jest jeszcze niewykończona, będzie wyglądała właśnie jak któraś z tych.

Zdjęcia pochodzą z białek.com.pl 

W powszechnej opinii błękit jest zimnym kolorem. Oczywiście zgadzam się z tą opinią w stu procentach. Pokazane aranżacje pokazują jednak, że nawet w tym kolorze, pomieszczenie może być przytulne i miłe dla oka. Nawet w połączeniu z równie chłodną bielą.


Tutaj bardziej nowoczesna propozycja ze stylowymi dodatkami, które dodają całości niesamowitego klimatu.

Zdjęcia pochodzą z bathroomdesignideas

Poniższe dwa zdjęcia  przykuły moją uwagę dzięki oryginalnym płytkom w kształcie cegły i w dodatku w kolorze niebieskim.

 
Zdjęcia pochodzą z: apartamenttherapy

 Poniższa propozycja po prostu mnie zachwyciła. Błękitne ściany, cudna wanna i to lustro...


Mimo wąskiego pomieszczenia, architektowi udało się stworzyć mini salon kąpielowy. Elementem dominującym jest drewniany regał, który przykuwa uwagę  już na pierwszy rzut oka. Dodatkowo ociepla całe wnętrze.

Zdjęcia pochodzą z: skarrlette's hammer

 A tutaj coś dla romantyczek. Typowo kobiece dodatki w stylu shabby chic w pastelowych kolorach i kwiatowymi motywami. Mi najbardziej spodobał się kosz (?) pudełko, stojące obok umywalki. Jest urocze.

Drzewo zamiast wieszaka? Dlaczego nie. Trochę ekstrawagancji jeszcze nikomu nie zaszkodziło:)
Podobają mi się również cegiełki, z których obudowana została wanna. W polskich sklepach jeszcze takich nie widziałam.


Zdjęcia pochodzą z: weranna's

 Na koniec domowe spa. Pomysł z różnorodnymi lustrami na wolnej ścianie nad wanną bardzo przypadł mi do gustu. A baldachim zapowiada na prawdę miłe chwile i relaks.

Zdjęcie pochodzi z: homefurniturecatalogs

 Mam nadzieję, że chociaż niektórych z dotychczasowych przeciwników niebieskich łazienek przekonałam o tym, że błękit nie musi być zimny i w łazience komponuje się jak w żadnym innym pomieszczeniu.

piątek, 28 września 2012

To skomplikowane

Kolejny film z Meryl Streep. To oczywiście przypadek, bo przy wyborze filmowych wnętrz nie kieruję się obsadą tylko wnętrzami właśnie:)
"To skomplikowane" opowiada o dojrzałej już kobiecie po przejściach. Rozwiedziona, teraz musi pogodzić się z odejściem dorastających już dzieci. Jakby tego było mało, jej eks oświadcza się swojej młodej kochance. Na szczęście los szykuje dla głównej bohaterki niespodziankę i stawia na jej drodze przystojnego architekta...
Dom, jak to zwykle bywa w takich produkcjach, został wybrany idealnie. Niski, parterowy (zawsze mi się takie podobały) z jasnym tynkiem, ceglastą dachówką i ciemnymi oknami, porośnięty pnączami wygląda tajemniczo i przytulnie.


Wejdźmy więc do środka. Na początku zaglądamy do kuchni. Pierwszy element wystroju, który zwrócił moją uwagę to płytki podłogowe. W sumie nawet nie wiem dlaczego, bo całe wnętrze jest imponujące i piękne. Podłoga jednak jest wyjątkowa. Takiej jeszcze nie widziałam. Nie sądziłam też, że tak ciemne i "masywne" kafle mogą wpasować się w delikatne i ciepłe wnętrze. A jednak.



Mimo ciemnych elementów takich jak, wspomniana już podłoga, lamp, krzeseł i okien, całość utrzymana jest w jasnej tonacji i ciepłych barwach.Dominują beże i żółcie, wzmocnione pomarańczowymi dodatkami jak poduszki na krzesłach czy bieżnik na stole. Kuchnia inspirowana jest kilkoma stylami. Zmieszane zostały ze sobą między innymi rustykalne detale z wiejskimi akcentami.


Równie ciekawy wydaje się salon, chociaż jak dla mnie na zbyt małej powierzchni, zmieszczono zbyt wiele przedmiotów. Mimo to, całość uważam za udane połączenie. 
Tonacja tego pomieszczenia zdecydowanie nie jest w moim typie. Doceniam oczywiście ciepłe barwy i wiem, że są popularne i często wybierane do aranżacji wnętrz, ale ja akurat wolę bardziej wyraziste kolory i ich łączenia. O wiele bardziej przemawia do mnie drugie ujęcie tego pomieszczenia, chociaż zdaję sobie sprawę, że jest to jedynie efekt światła. Na nim jednak żółta całość zamienia się w przytłumioną oliwkę.

Poniżej widać sypialnię. Podobnie jak salon, urzymana została w ciepłych barwach. Dominują odcienie beżu, które w ciepłym świetle nabierają wyjątkowego nastroju. W tym pomieszczeniu, najbardziej spodobała mi się drewniana ławka stojąca przed łóżkiem.


Bliższy moim oczekiwaniom jest drugi pokój, przedstawiony poniżej. Stonowane beże połączone z jaskrawą niebieską narzutą i czerwonymi subtelnymi dodatkami komponują się w ciekawą i oryginalną całość. Na szczególną uwagę, według mnie, zasługują piękna pościel, niebieski fotel uszak i pleciony dywan.

Na koniec zostawiłam filmową łazienkę. Jest to typ łazienki, który uwielbiam. Zielone kafle, ułożone tylko do połowy ściany, wolnostojąca wanna i oryginalna komoda z wielkim lustrem.

Zdjęcia pochodzą z : livelikeyou




Mamma Mia!

Myślę, że filmu Mamma Mia! z Meryl Streep w roli głównej nikomu nie trzeba przedstawiać. Na wszelki wypadek jednak tym, którzy go nie widzieli wyjaśnię, że jest to opowieść o matce przyszłej panny młodej, która musi zmierzyć się ze swoją przeszłością. A wszystko to za sprawą córki, która postanowiła zaprosić na ślub swojego ojca. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że przyszła mężatka nie wie, który z byłych kochanków jej matki, nim jest. Postanawia więc zaprosić wszystkich potencjalnych kandydatów...
Musical w doskonałej obsadzie, z energiczną muzyką szwedzkiego zespołu Abba i piękną scenerią jednej z greckich wysp. Nie jest to może mój ulubiony film, ale mogę go polecić jako receptę na kiepski nastrój. Palące słońce, błękitna woda, białe mury i niesamowita roślinność stanowią doskonałą odskocznię od rzeczywistości.



 Akcja osadzona jest w przepięknym greckim krajobrazie, który osobiście uwielbiam. Nie inaczej jest również z wystrojem wnętrz. Przyznam się, że połączenie bieli, błękitu i różu to jedno z moich ulubionych zestawień kolorystycznych. A tych, w tym filmie, jest całe mnóstwo.
Zajrzyjmy do sypialni głównej bohaterki.


Pastelowe ściany w w delikatnym odcieniu błękitu stanowią idealne tło dla białej pościeli z różowymi motywami. Całość dopełnia dywan w biało- różowe pasy. Na nim z kolei stoi oryginalny fotel bujany, na którym siedzi Meryl Streep z filmową córką.

Na kolejnym zdjęciu widać to samo zestawienie, wzbogacone o drugi, nieco ciemniejszy ton błękitu. Wygląda równie pięknie. 
I jeszcze jeden kadr...

Drewniana bielona ławka a pod nią poustawiane pudełka. Na niej natomiast, kontrastujące ze ścianą, poduszki i narzuty w odcieniach bieli i różu. Warto zwrócić uwagę, że odstawiono na bok blady, pastelowy róż. W zamian użyto ciemny odcień brudnego, pudrowego. Jak dla mnie, rewelacja.
Błękit to jednak nie jedyny dominujący kolor zastosowany w filmie. Równie atrakcyjnie użyta została zieleń.





Delikatne odcienie przytłumionej i chłodnej zieleni połączono ze stylową, rzeźbioną (jakże piękną!) kanapą w ciepłych kolorach. Piękne obicie w kolorowe pasy oraz oparcie przemalowane ciepłą zielenią z dodatkiem odcieniu żółtego, stanowią bardzo ciekawe połączenie.
Na koniec jeszcze widok na dom, w którym rozgrywa się akcja filmu Mamma Mia!



Kamieniste podłoże z białymi murami i niebieskimi okiennicami, wzbogacone bujną roślinnością zapiera dech w piersiach. Prostota stylu greckiego oraz intensywność charakterystycznych barw powodują, że jest to jeden z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych stylów. Z zazdrością podziwiam powyższe zdjęcia, pragnąc choć w niewielkim stopniu zaczerpnąć inspiracji i przenieść namiastkę Grecji do swojego domu.



Zdjęcia pochodzą z fromtherightbank, livelikeyoudesignsponge, silverscreensurroundings

Nalewka z dzikej róży lub głogu

Owoce dzikiej róży i głogu są idealne na wino. Niestety ich obróbka jest czasochłonna i męcząca. Biorąc pod uwagę ilość jaką trzeba zebrać i przygotować, aby móc cieszyć się smakiem wina, należy przeznaczyć na to zadanie ładnych parę godzin.Właśnie z tego powodu postanowiłam pójść na skróty i zrobić nalewkę.
Przy okazji zbioru jabłek, o której już wcześniej pisałam tutaj, zerwałam trochę owoców dzikiej róży. Osoby, które kiedykolwiek interesowały się tym tematem wiedzą, że owoce te zbiera się po pierwszych przymrozkach. Mają wtedy bardziej wyrazisty smak i stają się miękkie, co ułatwia ich krojenie. Ja jednak nie chciałam czekać. Zebrałam je przed przymrozkami, ale w domu na kilka dni wsadziłam je do zamrażalki. Dzięki temu osiągnęłam taki sam efekt.



Owoce należy umyć i przekroić na dwie połówki. W środku znajdują się gorzkie pestki, które negatywnie wpływają na smak napoju. Po usunięciu szypułek, owoce można pokroić na jeszcze mniejsze kawałki i umieścić w słoiku lub butelce.



Główne reguły robienia nalewek nakazują zasypanie owoców cukrem, a po kilku dniach zalanie ich alkoholem. Może to być spirytus- wtedy mówimy o prawdziwej, tradycyjnej nalewce lub po prostu wódka- ta opcja jest dla osób, które nie przepadają za mocnymi trunkami. Po kilku tygodniach, w zależności od owoców, zlewa się powstały płyn i odstawia na kilka miesięcy w celu "przegryzienia się".
Ja jednak, w ramach minimalizowania czynności koniecznych do stworzenia nalewki, owoce twarde (właśnie jak owoce dzikiej róży czy pigwowca, o których pisałam tutaj) wrzucam od razu do butelki i zasypane cukrem i zalane alkoholem, odstawiam do momentu jego wypicia. Pokrojone owoce pływające w butelce, stanowią według mnie atrakcyjny element dekoracyjny. Oceńcie sami.



Nalewka z pigwowca

Pierwszy raz skusiłam się na nalewkę z pigwy, a właściwie pigwowca. Poczęstowała mnie nią mama mojego TŻ-ta, kiedy narzekałam na przeziębienie. O ile zazwyczaj ograniczam się do samego przygotowywania nalewek i słuchania komplementów osób je pijących, o tyle nalewka pigwowa dodana do herbaty po prostu mnie zachwyciła.
Owoce pigwowca to małe żółte jabłuszka, kwaskowe w smaku i twarde w momencie zrywania. Pigwa natomiast wielkością przypomina prawdziwe jabłko. Smak ma również kwaśny, co właściwie nie zachęca do jedzenia jej surowej. Niezależnie jednak od tego czy są małe czy duże, zawierają dużo witaminki C i właśnie dlatego są tak cenne.



Sposób przyrządzenia nalewki z pigwowca nie jest wcale skomplikowany, a walory smakowe na prawdę warte poświęcenia chwili na jej przygotowanie.
Po umyciu, owoce należy przekroić jak jabłko i oczyścić z pestek. Następnie, pokrojone w drobne kawałki, zasypać cukrem i odstawić do momentu aż puszczą sok. Kolejny krok to zalanie ich alkoholem i czekanie. Najlepszy smak uzyskuje się dopiero po kilku miesiącach. Zapewniam jednak, że warto:)


czwartek, 27 września 2012

Sposoby na jesienną chandrę - cz.3

Dzisiaj przedstawiam kolejny sposób na poradzenie sobie z nadchodzącą jesienią. Zgodnie z zasadą, że im więcej się robi, tym mniej ma się czasu na rozmyślanie, proponuję jesienne porządki.
W związku z tym, że raczej daleko mi do perfekcyjnej pani domu, nie mam zamiaru sprzątać całego domu. Jesienne porządki to u mnie porządki w szafie.



Zmiana pogody wymusza schowanie głębiej w szufladach letnich ubrań i tym samym odświeżenia tych ciepłych.Wyciągam więc wszystkie rzeczy, przecieram półki i szuflady, po to by na nowo ładnie je poukładać. Rzeczy, które ewidentnie potrzebują reanimacji, wrzucane są do pralki. Przy okazji wymieniam zapachy poupychane pomiędzy ubraniami.Ostatni raz robiłam to wiosną, więc po tych kilku miesiącach, zapach nie jest już tak intensywny. Więcej o zapachach w mojej szafie napiszę jednak innym razem.
Po takich porządkach, chociaż przez chwilę mam ład i bez problemu znajdę każdą rzecz. Niestety stan taki nie trwa zbyt długo...
Na moje jesienne porządki wybieram zazwyczaj chłodny i deszczowy wieczór. Najlepiej jeśli jestem sama w domu. Włączam wtedy muzykę, najlepiej relaksującą i nastrojową, przygotowuję ciepłą herbatę z malinami lub miodem i cytryną i ... zabieram się do pracy.
Taki rytuał, który powtarzam co roku, napełnia mnie pozytywną energią i chęcią do dalszego działania.



Sposoby na jesienną chandrę cz.1

Mimo, iż należę do tych osób, które uwielbiają lato, wysokie temperatury i pełnię słońca, staram się doceniać każdą porę roku. Jest to w pewnym sensie sposób na poradzenie sobie ze zmiennymi nastrojami, wynikającymi z naszego kapryśnego klimatu. O ile wiosna i lato są łaskawe i raczej pozytywnie wpływają na moje samopoczucie, o tyle z jesienią i zimą mam nieco więcej problemów. Coraz krótsze dni, wzrastająca ilość deszczu i zmniejszająca się wysokość temperatur za oknem sprawiają, że depresja wisi w powietrzu. Dlatego właśnie wyszukuję pozytywne i piękne strony każdego okresu w roku. Nadszedł czas, aby stawić czoło jesieni:)
Część pierwsza- Jesienne barwy



Czerwone owoce dzikiej róży i głogu przeplatają się z pomarańczową jarzębiną. W towarzystwie zebranej lawendy wyglądają wręcz wybornie. Uwielbiam połączenie tych kolorów.
Do moich faworytów należą również wrzosy. Są po prostu śliczne. Ich różnorodność oraz swoista niewinność co roku mnie zachwycają.


Wbrew pozorom nawet przygotowania do sezonu grzewczego mogą wyglądać atrakcyjnie. Na zdjęciu drewno, które cały czas się suszy, aby ogrzewać dom w coraz już chłodniejsze wieczory.



Jesień jest piękna. A w tym roku dodatkowo rozpieszcza nas piękną pogodą. Warto więc z tego korzystać:)






Sposoby na jesienną chandrę - cz.2

Jak już wspomniałam w poprzednim poście, staram się szukać pięknych stron jesieni, aby uniknąć przygnębienia i depresji. Po jesiennych barwach przyszła kolej na przetwory.

Co roku staram się zaprawić kilka słoików. Niestety nawał obowiązków skutecznie uniemożliwia mi robienie przetworów w ilościach, w jakich robiły to nasze babcie. Czasy też już się trochę zmieniły. Wszystko można znaleźć w sklepach. Ale nie o to w tym wszystkim chodzi.
Zbieranie jabłek, winogron czy malin to nie tylko ruch na świeżym powietrzu. To także powrót do prostych czynności, pobudzających w człowieku pozytywne odczucia. To podróż do przeszłości i tradycji.
Poniżej znajdują się efekty sobotniego zbierania jabłek. Dziko rosnące jabłonie na niezabudowanych jeszcze przestrzeniach aż zapraszały do współpracy:)




A tutaj już jabłka podczas obróbki. Po umyciu i obraniu, kroję je na małe kawałki i rzucam do garnka z niewielką ilością wody. Zagotowuję i pakuję do słoików. Będą idealne na szarlotkę:)



Ogórki. Ogórki to temat, który jest obowiązkowy w moim domu. Nie dlatego, że z jakiś szczególnych powodów lubię je zaprawiać, ale dlatego, że tylko te domowe mi smakują. Co roku zaprawiam więc kilka słoików, aby móc zimą delektować się ich smakiem. Ich sekretem, poza standardowym składem jak sól, koper, czosnek i chrzan, jest liść winorośli. Nie wiem kto w mojej rodzinie wpadł na ten pomysł (podobno można również dodać liść wiśni), ale efekt jest przepyszny. Ogórki nabierają specyficznego posmaku, jakiego próżno szukać na sklepowych półkach. Poniżej kilka przykładowych słoików.



Niestety niewielka ilość winogron na moich młodych winoroślach spowodowała, że w tym roku butla do wina będzie stała pusta. W ramach pocieszenia jednak, zrobiłam kilka nalewek, ale o tym będzie osobny post...





piątek, 21 września 2012

Niesforny storczyk i pies rasy europejskiej

Nie mam talentu do roślin. Moja sympatia do kwiatów jest niestety jednostronna, bez wzajemności. Zresztą nie specjalnie się temu dziwię, bo ciągłe zapominanie o podlewaniu i przycinaniu (o nawożeniu już nie wspomnę) sprawia, że wszystkie rośliny w moim domu są, z zasady, jednoroczne.
Wyjątek stanowi mój niesforny storczyk, który wykazuje silną wolę walki i chęć przetrwania. Dostałam go dwa lata temu przy okazji jakiegoś rodzinnego święta. Nie byłam zachwycona, bo po pierwsze nie przepadam za storczykami, a po drugie, ze wszystkich możliwych, przypadł mi w udziale różowy.
Akurat różowe kwiaty mnie nie zachwycają. Zdecydowanie bardziej wolę fioletowe jak lawenda czy czerwone jak maki i tulipany. Ostatecznie jednak storczyk wylądował na parapecie. Przecież go nie wyrzucę. Nie dość, że prezent to jeszcze, jakby nie było, istota żyjąca.
I tak storczyk ten "ozdabia" moje okno już ładnych parę miesięcy. Przyznaję, że nie wiem jakim cudem, nadal on tam stoi. Dwa razy ususzyłam go (niechcący oczywiście) zapominając o jego podlewaniu. Innym razem prawie go utopiłam, wlewając całą butelkę wody (chcąc się zrehabilitować).
A on? Co kilka miesięcy wypuszcza nowe pędy i kwitnie jeszcze bardziej. Do teraz jestem pod dużym wrażeniem jego wytrwałości. Postanowiłam zamieścić jego zdjęcia, aby po pierwsze nacieszyć oczy tych, którzy przepadają za storczykami, a po drugie, aby nagrodzić storczyka za tak silną wolę walki z moimi niedoskonałościami.


 Jest jeszcze jedno stworzenie w moim domu, które zasługuje na uznanie. To kundel, którego wzięliśmy ze schroniska. Tzw. adopcja:) Chodzenie na spacery, trzymając się za ręce, z czasem stało się nudne, a powrót do pustego domu przytłaczający, postanowiliśmy więc zrobić dobry uczynek i przygarnęliśmy stworka. W pewną sobotę zajrzeliśmy na stronę schroniska i przeglądając zdjęcia znajdujących się tam zwierząt, wybraliśmy jedno. Następnego dnia pojechaliśmy zapoznać się z naszym przyszłym domowym ulubieńcem.
Wizyta w schronisku to jedno z tych przeżyć, którego długo się nie zapomina. Poustawiane boksy, a w nich pełno psiaków, chcących zwrócić na siebie uwagę. Małe, duże, średnie, jasne i ciemne, krótkowłose i typowe futrzaki, do wyboru. Serce się otwiera, a oczy zapełniają się łzami, bo przecież każdemu z nich chciałoby się pomóc.
Przyznać jednak trzeba, że schronisko zadbane (w miarę możliwości oczywiście, co nie jest zapewne łatwe przy takiej ilości zwierząt), a wszystko dzięki ludziom w nim pracujących. Podziwiam i gratuluję.
Nasz wybraniec to sunia raczej średnia i zdecydowanie futrzasta. Trafiła do schroniska kilka miesięcy wcześniej, po tym jak znaleziono ją błąkającą się na jednym z blokowisk. Precyzyjnie nie można było określić jej dokładnego wieku, ale w przybliżeniu, kiedy ją braliśmy miała ok. półtora roku. 

Podpisaliśmy umowę, otrzymaliśmy niezbędne dokumenty, zapakowaliśmy stworka do samochodu i ruszyliśmy do domu. Podróż minęła nam spokojnie (jak się później okazało, była to nasza ostatnia wspólna tak spokojna podróż, bo pies przypomniał sobie, że jednak nie lubi jeździć samochodem). Na miejscu daliśmy psu czas, aby się zadomowił, a my zaczęliśmy jeszcze raz przeglądać dokumenty. W książeczce, w rubryce rasa wpisano: rasa europejska:) Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Od tamtej chwili, kiedy ktoś pyta jaka to rasa, my zgodnie odpowiadamy, że europejska...

Jak widać, etap wiecznej zabawy nadal trwa. Na szczęście podgryzanie mebli i zjadanie butów mamy już za sobą.




czwartek, 20 września 2012

Polowanie

Najwyraźniej mam w sobie coś z myśliwego. Uwielbiam polować. Polować w sieci i w sklepach, oczywiście.
I szczerze mówiąc, bardziej cieszy mnie "bieganie za króliczkiem" niż samo jego posiadanie.
(Chociaż oglądanie swojego trofeum nie jest też znowu takie straszne).
Polując na nowy przedmiot, który akurat jest mi niezbędny do życia, przeglądam, wyszukuję, cierpliwie czekam. Rzadko kiedy zwyczajnie idę do sklepu i kupuję to co jest. Zdecydowanie bardziej wolę poczekać, aż znajdę rzecz, która przekona mnie do siebie. Rzecz, która okaże się moją nową zdobyczą.
Przeważnie są to przedmioty stosunkowo tanie, chociaż zdarzają się tzw. perełki, na które wydałam trochę więcej. 
W związku z tym, że uważam, że zdecydowana większość z nich jest po prostu śliczna, postanowiłam podzielić się z Wami tymi swoimi trofeami. A właściwie, po prostu się pochwalić:) I zachęcić do poszukiwań oryginalnych rzeczy, zamiast zadowalać się czymkolwiek.
Na początek wieszak upolowany na allegro.


Kosztował ok. 60zł. Stylizowany, trochę w stylu francuskim. Znalazłam dla niego miejsce w sypialni.Z powodzeniem przechowuje ubrania, które nie nadają się jeszcze do prania, ale do szafy już też nie:)

Kolejny przedmiot to lawendowy wianek. Do elementów zakupionych należy wiklinowe kółko, za które zapłaciłam 5,50zł w pobliskiej kwiaciarni. Reszta to lawenda z ogródka i suszone kwiatki z bukietu urodzinowego.





Wysuszoną lawendę podcięłam i powciskałam między "wiklinowe szczebelki". W ten sposób, stworzyłam to moje fioletowe maleństwo.
Wianek całkiem fajnie prezentuje się zarówno na drzwiach jasnych:


jak i na ciemnych.





Lawendowy wianek będzie jeszcze na kilku innych zdjęciach...




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...