Młode pędy sosny zalałam wodą i gotowałam ok. 2h.
Do otrzymanego wywaru wsypałam cukier. Kilogram na każdy litr wywaru.
Gotowałam kilka godzin. Już sama nie wiem ile. W każdym razie chodziło o to, aby otrzymać konsystencję miodu :)
Gorący wywar przelałam do słoików i szczelnie zamknęłam.
Efekty? Gęsty miód o smaku ... karmelu. Niestety gdzieś po drodze wygotowałam aromat sosny. Prawdopodobnie zbyt długo gotowałam wywar, czekając aż zrobi się gęsty. Następnym razem muszę skorygować przepis :)
Mimo wszystko miód okazał się całkiem smaczny. Trudno nazwać go sosnowym, ale jak na domowy wyrób baaardzo niedoświadczonej kury domowej, to nie jest źle... W każdym razie kolejna szansa dopiero za rok:)
Pozdrawiam serdecznie
2 komentarze:
Widzę ,że użyłaś już dość wyrośniętych pędów. Może to dlatego zabrakło aromatu . Wiem tylko ,że syrop robi się wtedy gdy jeszcze nie widać igiełek tylko same lepkie brązowe pędy. To prawda ,że trudno ten czas uchwycić . Kolejna szansa dopiero za rok . Pozdrawiam
Dziękuję Maszko, być może to jest przyczyną braku aromatu. Spróbuję za rok, może się uda :)
Pozdrawiam
Prześlij komentarz